poniedziałek, 16 maja 2011

Noc Muzeów w Warszawie oczami dziecka-podsumowanie

Noc Muzeów z dzieckiem-taką dewizę przyjęłam w tym roku. Jak zwykle postanowiłam, że nie będę robić nic na siłę, na czas, w końcu chodzi o dobrą zabawę i niezapomniane wrażenia. Stworzyłam sobie na papierze szkic zwiedzania, ale dobrze wiedziałam, że życie zweryfikuje każdy plan.
Mam w domu czteroletniego fana motoryzacji, więc miałam wytyczne co wybrać z bogatej oferty Nocy Muzeów. Fajne było to, że wiele rzeczy oferowały muzea jeszcze za dnia i były to propozycje właśnie dla młodszych zwiedzających, mam na myśli: warsztaty, gry miejskie, zabawy. Myśmy rozpoczęli nasze zwiedzanie już o 18.30 na Placu Bankowym, który tego dnia zmienił się w centrum dowodzenia. Najpierw pojechaliśmy linią A, ale wsiedliśmy nie do ``ogórka`` lecz to piętrowego autobusu, który zafascynował mojego syna. Autobus zabrał nas na plac Narutowicza gdzie stały zabytkowe tramwaje, niestety nie wyruszały w trasę, można je było zatem tylko zwiedzić w śródku.



Potem ``ogórkiem``


podjechaliśmy do Muzeum Kolejnictwa, z którego miałam duży problem, aby syna wyciągnąć: kolejki elektryczne, miniaturowe pociągi i prawdziwe eksponaty na zewnątrz zawładnęły wyobraźnią Oskara na dobre. Hitem okazał się skansen taboru kolejowego pod chmurką, a zwłaszcza pociąg pancerny, który można było zwiedzić tylko w hełmie.






Z Muzeum Kolejnictwa wyszliśmy gdy było już ciemno, podjechaliśmy znowu ``ogórkiem``na plac Bankowy a potem na Stare Miasto. Próbowaliśmy dostać się do Muzeum Marie Skłodowskiej-Curie, ale po pół godzinie stania dokładnie w tym samym miejscu zrezygnowaliśmy na rzecz Łazienek nocą.
Wrażenia bardzo miłe: cały park oświetlony lampionikami, Pałac na Wodzie można było zwiedzić przy blasku świec, oprowadzali przewodnicy przebrani w stroje z epoki stanisławowskiej. My załapaliśmy się na bardzo udany koncert w amfiteatrze Bogdana Hołowni (fortepian) w akompaniamencie kontrabasu i perkusji. Muzycy przedstawili aranżacje jazzowe starych polskich szlagierów. Tego dnia pogoda była naszym sprzymierzeńcem, koncertu słuchało się bardzo dobrze przy fajnej akustyce. Zastanawia mnie tylko czy pawie, które majestatycznie rozsiadły się na konarach drzew koło sceny były zadowolone z nocnych odwiedzin czy nie. Co chwilę dało się słyszeć wzajemne nocne ptasie nawoływania i trudno mi było ocenić czy były to słowa zachwytu nad muzyką czy też krytyka całego przedsięwzięcia:-)
Podsumowywując Noc Muzeów uważam za bardzo udaną, ale nasunęło mi się kilka krytycznych spostrzeżeń. Obserwując niebotyczne kolejki przed muzeami, które z każdym rokiem się wydłużają w przyszłości dobrym pomysłem było by więcej przedsięwzięć ``pod chmurką``. Muzea powinny bardziej wyjść ze swoją ofertą poza mury i wykorzystać przestrzeń wokół muzeum do happeningów, pokazów filmowych, projekcji multimedialnych, bo nie każdy lubi i chce stać w kolejce przez pół wieczoru. Ponadto ogromnie rozczarowała mnie organizacja transportu publicznego tamtej nocy. Faktycznie zorganizowano linie muzealne, które jeździły często, ale nie pomyślano jak rozwiązać sprawę powrotów do domu. Myśmy tego dnia zrezygnowali z samochodu na rzecz transportu publicznego i to okazało się strzałem w kolano. Koncert w Łazienkach skończył się przed północą, linie dzienne skończyły już kursowanie i aby powrócić do domu zostały nam tylko linie nocne kursujące co godzina. Moim zdaniem to zupełny brak wyobraźni ze strony ZTM Powinni byli wydłużyć kursowanie linii dziennych do 2.00, tak aby wszyscy mogli spokojnie wrócić do domu. Taka impreza w końcu zdarza się raz w roku!

1 komentarz:

  1. Też uczestniczyłam w tegorocznej Nocy Muzeów, co prawda bez dziecka. ;) Uważam ją za udaną i zgadzam się w kwestii komunikacji i niekończących się kolejek.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń